Wczoraj był dzień na przyjemności.
Wzięłam dzień urlopu, żeby mieć na nie czas. Potrzebne też było coś dobrego. Jakiś czas temu wpadłam na trufla.blog na przepis zdrowej i wiele obiecującej szarlotki gryczano-owsianej. Kupiłam 2 kg antonówek (za radą mamy, że na szarlotkę, to tylko antonówki albo renety - to te kwaśne jabłka).
Zmodyfikowałam nieco oryginalny przepis. Po pierwsze, nie lubię cynamonu. Po drugie, znalazłam jedynie foremkę 24x35 cm, więc mniej więcej o połowę większą niż w oryginale (z tego powodu zwiększyłam wszystkie wielkości składników o 1/2 w stosunku do przepisu Trufli. I uwaga - uważam, że ciasta wyszło za mało - nie starczyło na posypkę w
satysfakcjonującej ilości. Polecam więc dalsze zwiększenie ich
ilości). I po trzecie, do słodzenia użyłam ksylitolu i starałam się zminimalizować jego ilość (szarlotka wyszła dość kwaśna, ale mi akurat taka smakuje najbardziej).
Po modyfikacjach przepisu Trufli powstała taka pyszność:
Nadzienie:
2 kg jabłek
2 łyżki ksylitolu
szczypta soli
odrobina wody
Obrane i pokrojone w kostkę (mniej więcej 1 cm) jabłka wrzuciłam do 2 garnków (w 1 się nie zmieściły). Do każdego wsypałam niepełną łyżkę ksylitolu i wlałam kroplę wody, żeby się nie przypaliły. Na małym ogniu, ciągle mieszając, dusiłam przez ok. 15 minut, aż stały się lekko miękkie (zmiękną i tak jeszcze podczas pieczenia).
Ciasto:
150 g masła
1,5 (mniej więcej) żółtka
1,5 szklanki płatków owsianych
1,25 szklanki mąki gryczanej
1/3 szklanki ksylitolu
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta mielonego imbiru
szczypta soli
Płatki owsiane krótko (ok. 15 sekund) miksowałam w blenderze. Wymieszałam je z pozostałymi sypkimi składnikami. Dodałam masło i żółtko i wszystko razem zmiksowałam. Częścią ciasta wylepiłam dno wyłożonej papierem do pieczenia foremki (wg oryginalnego przepisu należało na to zużyć nieco ponad połowę ciasta - mi było potrzebne ok. 3/4 - stąd późniejsze braki w kruszonce). Foremkę i resztę ciasta wstawiłam do lodówki na 15 minut i w tym czasie nagrzałam piekarnik do temperatury 175 st. C. Na schłodzone już ciasto wyłożyłam jabłka i pokruszyłam na wierzchu resztę ciasta. Piekłam w temperaturze 175 st. przez 45 minut.
Może kilka słów recenzji: pomysł pieczenia szarlotki z mąki gryczanej, który wydawał mi się dość kontrowersyjny, zdał egzamin. Efekt miło mnie zaskoczył. Delikatny smak kaszy gryczanej jest wyczuwalny, jednak zdecydowanie zdominowany przez dużą ilość nadzienia z jabłek. Poza tym, stanowi ciekawy akcent i odróżnia tę szarlotkę od wszystkich pozostałych. Nadzienie jest dość kwaśne - jeżeli lubicie jabłka na słodko - dodajcie zdecydowanie więcej cukru lub ksylitolu. Ciasto też, wbrew moim obawom, ładnie się kroi i nie rozpada się. Jednym słowem - jestem z niego zadowolona i z pewnością będę do niego wracać:)
zapraszam do pieczenia i pozdrawiam,
Klaudia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz